Liandaari N'ir (budowa)

Go down

Liandaari N'ir (budowa) Empty Liandaari N'ir (budowa)

Pisanie by Liandaari N'ir Pią Wrz 02, 2022 4:43 pm

Portret postaci wygenerowany dzięki stronie Artbreeder.com, poddany niewielkiej obróbce. Tatuaż stąd. Przebarwiona tekstura ze strony Unsplash.com, autorstwa Susan Wilkinson. Wykorzystane grafiki nie naruszają niczyich praw.



Liandaari N'ir
kobieta | ur. 3E 363 r. (104 lata) | Illithaye | Sztukmistrz

WYGLĄD
Przekroczyła setkę, ale nie znać po niej dokładnego wieku. Illithaye czas traktuje z pobłażliwością, łagodnie. Na co więc patrzyć, żeby wiedzieć i widzieć? Kurze łapki w kącikach oczu, nieznaczne - wyczuwalne pod opuszkami palców - wiotczenie skóry, teraz już bardziej suchej, pergaminowej. Na wypłowiałe, zatarte dziesiątkami lat tatuaże, których dokładnego kształtu można się raczej domyślać, niż faktycznie je dostrzec - większe elementy wskazują na wzory powiązane z Irthamolem, jakby to Władca Mądrości, Wszechwiedzący, Przewodnik i Bóg Magii miał odgrywać wiodącą rolę w jej życiu. Czy naprawdę ją odgrywa? Od dawna nie widziały igły i świeżych porcji białego tuszu. Wyniesione z wojny blizny też uległy spłyceniu - część zanikła, inne srebrzą się cienkimi kreskami, jak to pozostałości po cięciach od ostrza i pazurach, a wpadającą w burgrund barwą straszą już tylko te od przywołanego czarami ognia, żywy dowód, że miejscami jasnoszara skóra stopiła się z ubraniem - oraz na fachową opiekę uzdrowiciela, który to później oczyszczał, opatrywał i łatał, żeby nie wyglądało tak koszmarnie, jak wyglądać mogło. Leczono ją magią - gdyby nie to, to o sprawności w prawym ramieniu, którego kości strzaskał postrzał z pistoletu skałkowego, właściwie mogłaby zapomnieć.

Wzrost zupełnie przeciętny, nieznacznie tylko wykraczający ponad 170 cm, przy wadze około sześćdziesięciu pięciu kilogramów. Sposób poruszania się oszczędny, gestykulacja szczątkowa, wyuczona, ewentualnie stosowana na zasadzie powielania tej zaobserwowanej u rozmówcy - bo nie wyzbyła się przekonania, że to ułatwia nawiązywanie kontaktów, pracowicie wtłoczonego jej do głowy przez tutorów jeszcze za dziecięcych lat. To jeden z tych przypadków, które myślą, co chcą przekazać przybraną w danej chwili postawą, zamiast zdradzać się ze szczerą reakcją. Włosy proste, srebrne, opadające swobodnie do łopatek, zdecydowanie rzadziej przewiązane rzemieniem - przycina je, kiedy o tym pamięta, ale czasy, kiedy zawracała sobie głowę ich kunsztownym upięciem lub zaplataniem skończyły się na dobre razem z pełnieniem reprezentatywnych funkcji w rodzie N'ir. Ubiór utrzymany w odcieniach szarości, czerni i brązów. Monotonię tego zestawienia nieudolnie przełamuje fiolet, kiedy akurat odezwie się echo zamiłowania do rodowych barw. Ze złotem się rozstała, choć powinno dopełniać obrazu. Podkreślać nietypowe wybarwienie oczu, świadczące o przynależności do głównej linii krwi, a nie którejś z mniej znaczących gałęzi rodzinnego, arystokratycznego przecież drzewa. Za całą biżuterię służy jej obecnie amulet sztukmistrzów i srebrny kolczyk w płatku lewego ucha. Nic, co robiłoby konkurencję drobnym perłowym łuskom, których najliczniejsze zbiorowiska umiejscowiły się na karku i ramionach.

CHARAKTER
Ma się za uczoną. Pozuje na poszukiwaczkę wiedzy, zainteresowaną wszystkim - od magii, po historię, geografię, teologię, metalurgię, rozwijającą się technikę i języki, w których porozumiewają się mieszkańcy kontynentu. W rozmowie dotrzyma kroku entuzjastom maszyn parowych, objaśni zasady wytwórstwa pistoletów skałkowych, odlewnictwa dział okrętowych, produkcji prochu, chętnie wda się w dyskusję o potencjalnym wykorzystaniu magii do usprawnienia podobnych procesów. O ile, rzecz jasna, nie godzi to w interesy Sztukmistrzów. Pozostaje wierna organizacji, uznaje władzę starszyzny i nie zwykła otwarcie kwestionować poleceń - nawet, jeśli pozwala sobie na pewną swobodę w ich interpretacji. Brak ambicji w kwestii dążenia do pozyskiwania wpływów i poprawy własnej pozycji - a więc wchodzenia w układy i układziki - czyni z niej stabilny element organizacji i nic nie wskazuje, by miała w przyszłości dołączyć do grona zwierzchników. Wygodnie jej z niewielkim zakresem odpowiedzialności, zdecydowanie nie rwie się, by ponownie myśleć za innych.

Wiara w dobre intencje osób trzecich najczęściej nie przeżywa zderzenia z dworską polityką. Na wojnie nie da się zachować czystych rąk. Tchórz... Tchórz podobno umiera po tysiąckroć, zanim śmierć faktycznie się do niego dobierze. We własnej głowie. Ze strachu. Wymyślając katastroficzne scenariusze i przewidując, co jeszcze może pójść źle. Próbując im zapobiec, zanim naprawdę wystąpią. Gdyby nie to, że jej droga przecięła się z drogą pewnego Sztukmistrza, byłaby pewnie czymś gorszym, niż jest. Nigdy tak do końca nie opuściła schyłkowych lat wojny, ale ceni sobie darowaną szansę. Na ile potrafi maskuje się kpiną i podejściem lekkoducha, czasami wręcz zupełnie niegodnym jej rzeczywistego wieku - co młodszym nabytkom organizacji zapewne ciężko byłoby dopatrzeć się w niej arystokratki i maga bojowego z prawdziwego zdarzenia. Albo kogoś, kto z dużą skutecznością wykorzystywał magię iluzji w celach tak plugawych jak tortury. Wydobywanie informacji z trupów to też nie jest coś, o czym radośnie opowiada się własnemu dziecku, a ona chyba za bardzo zrosła się z rolą przyjętą, kiedy zdecydowała się wychowywać swoją córkę. Była świadkiem wielu istotnych wydarzeń historycznych, napatrzyła się na okropieństwa, do kilku z nich osobiście przyłożyła rękę. Myśli w kategoriach ograniczania strat, spodziewa się bardziej rzeczy złych, niż dobrych, i nawet w obecności najgorszego wroga byłaby zdolna zdobyć się na przyjazny sposób bycia. Po co uprzedzać wypadki? Przedwcześnie ostrzegać o własnych zamiarach? Bezpieczniej pozostawić sobie czas. Ten sam upór, który pozwalał jej na lekkość w skutecznym tworzeniu iluzji, angażowany jest teraz w odżegnywanie się od przeszłości. Z resztą, komu do szczęścia potrzebna jest jej przeszłość?

HISTORIA
Kiedy pierwszy raz zobaczyła na własne oczy przyszłego imperatora Xaandrila A'rc, na Perłowym Tronie zasiadał jego ojciec, Lithiunuul. Liandaari miała wtedy szesnaście lat, była niezwykle przejęta powagą swojej roli - sprowadzającej się do towarzyszenia ojcu przy składaniu życzeń i gratulacji w ten radosny dzień - i jeszcze nie wybiegała myślami w przyszłość tak daleko, by wiązać z tym konkretnym niemowlęciem jakiekolwiek nadzieje. Trwała wojna kontynentalna, ale Perłowy Pałac świętował - nieobecność mogłaby wywołać nieodpowiednie wrażenie, postawić rodzinę N'ir w złym świetle. Stąd już o krok do pomówień o sympatyzowanie z malkontentami, może nawet sprzyjanie zamachowcom. Na podobną nieostrożność nikt, komu Morscy Bogowie zesłali w darze choć uncję zmysłu politycznego, nie mógł sobie pozwolić. Nawet choroba młodszego brata nie stanowiła wystarczająco ważnej wymówki, choć po części tłumaczyła nieobecność matki i pozostałego rodzeństwa. Jako pierworodne, najstarsze dziecko Merevisa N'ir (nawet, jeśli tylko córka, a nie dziedzic rodu - syn zawsze znaczył więcej) czuła się zobowiązana do godnego reprezentowania noszonego nazwiska, to jest uśmiechania się pięknie, podtrzymywania kurtuazyjnych rozmów i okazywania stosownej radości z zaszczytu znalezienia się w obecności imperatorskiego potomka. Należało się pokazać. Olśnić towarzystwo. Upewnić się, że przyniesione upominki, które zapewne po przejrzeniu przez służbę zostaną złożone w którejś z komnat, nie ustępują w niczym tym, które dostarczyli arystokraci o zbliżonej pozycji. Oczywiście najlepiej byłoby ich przyćmić, ale realnie uwzględniając możliwości nadgryzionego ciągłą wojną skarbca, nie zawsze w porę równoważone przez wpływy do tegoż, niepozostanie zanadto w tyle wydawało się niemal zwycięstwem. Uśmiech. Odpowiednia postawa. Odpowiedni ton głosu. Najważniejsze to nie pokazać się ze słabością. Ze strachem. Imperator Lithiunuul A'rc wydaje się niepokojąco wieczny, groźny, ale oby żył długo i zdrowo. Stabilność dynastii to stabilność Imperium. Wypada tu być. Nawet, jeśli w tłumie wysoko urodzonych żołądek z nerwów podjeżdża do gardła. Umiejętności magiczne nie wydają się wystarczające na wypadek zamachu (nie wierzy, by realnie pomogły w ucieczce), a tak liczne zgromadzenie stanowi wyborny cel. Sama by taki wybrała. W powtarzaniu sobie, myśl za myślą, że przynajmniej widzi, co się dzieje, zamiast z wnętrza rodzinnej posiadłości zastanawiać się co z ojcem i odchodzić od zmysłów ze strachu, żałośnie mało jest rzeczywistego pocieszenia. Obecność strażników, zabezpieczeń, magów, zupełnie nie rozwiewa wątpliwości, kiedy nawet we własnej głowie brak jest zwykłego poczucia bezpieczeństwa.

W czterysta drugim roku przed pierwszą erą ustanowiono Im'lar religią państwową Adarialu. Nie wypada nie znać tej daty. Nie wypada zająknąć się przy imieniu i nazwisku założyciela królewskiej dynastii R'teal, tym bardziej, kiedy najwcześniejsza wzmianka w kronikach dotycząca własnych antenatów sprowadza się do lakonicznego zapisu, że dwadzieścia siedem lat później trzecia córka Thurdevila R'teal, Iviraela R'teal, zgodnie z tym obrządkiem wstąpiła w uświęcony związek małżeński z Eladirem N'ir. Gdzie nie spojrzeć, tam historia. Albo dokonania i zaszczyty ambitnych przodków. Żołnierzy, magów, zbrojnej podpory królestwa. Pamiętaj, pamiętaj, pamiętaj. Kto przepadł w której ekspedycji, kto w jakich bitwach brał udział, śluby, narodziny, waśnie, sojusze, i skąd się wzięła ta stara, teraz już co raz gorzej widziana tradycja, by w ciężkich czasach na równych prawach włączać do rodziny illithaye może i niezwiązanych małżeństwem ani urodzeniem, ale perspektywicznych. W istocie, skundlona krew starego imperium - ojciec serdecznie nienawidził tego określenia - nie wzięło się znikąd. Rzucono mu je w twarz, kiedy zgodnie z tym zwyczajem i starym jak samo Avallone przywilejem łatał liczebność rodu. Własna krew ceremonialnie wkropiona do pucharu z winem, odwieczna formułka "oto przyjmuję cię do rodziny jako krew z mojej krwi" i nazwisko N'ir osiadało na ramionach takiego szczęśliwca. Albo szczęśliwców, kiedy puchar z winem przechodził z rąk do rąk - żeby było komu za nie ginąć, komu dbać o włości, nie zatracić znaczenia i dobytku. Nie pozwolić, by nadania ziemskie przepadły na rzecz ambitniejszych rodów, kiedy w głównej linii krwi zabrakło męskiego potomka - w czterech udokumentowanych przypadkach na przestrzeni ostatnich stuleci to kobieta z rodu N'ir niosła dalej te przeklęte złote oczy, za męża biorąc sobie takiego właśnie przybranego kuzyna. Noszącego to samo nazwisko, niespokrewnionego, za to zdolnego wnieść do rodziny warte uwagi cechy. Nie jest przecież ujmą przedłożyć znaczny talent magiczny ponad skromne pochodzenie. W każdym razie w odległej przeszłości nie było. Dwa tysiąclecia lepiej lub gorzej udokumentowanej historii. Urodzić się tchórzem w takiej rodzinie, to jakby każdy pomnik istotnych poprzedników z politowaniem patrzył, jak szargasz ich dobre imię - dlatego też nigdy nie przekonała się do posiadłości w Landenyr. Po wielokroć przebudowywana od połowy pierwszej ery, była dokładnie tym samym miejscem, które za siedzibę obrał sobie jeden ze straconych radnych. O ile główną siedzibę rodu w późniejszym czasie przeniesiono, to odwiedzanie tego miejsca było obowiązkowym elementem nauk o przeszłości rodziny. Przemarsz - pod pozorem wspólnego spędzania czasu, przy minimalnej obecności strażników i służby - pod pomnik ustawiony w miejscu publicznej egzekucji. Odpytywanie z dziejów, którego nie powstydziłby się najdociekliwszy wykładowca historii. Podkreślanie, że o tu, w tym właśnie miejscu, uwieczniony został tryumf żołnierzy, którzy złamali bunt miasta wzbraniającego się przed płaceniem należnych Królestwu Adarialu podatków. Wzrastających pod rządami nowej dynastii. Skóra jej cierpła pod tym pomnikiem, ale pokornie deklamowała przyczyny udziału rodowych sił w tym oblężeniu. Uzyskane korzyści, kiedy zakończyło się sukcesem. Czy Imperium w kształcie, w jakim je znamy, w ogóle mogłoby powstać, gdyby D'arrandalowie nie umacniali wtedy swojej pozycji? Historia - odmieniona w każdy możliwy sposób - była plagą początków jej życia. Dopiero wiele lat później zbladła na tle innych zmartwień.

Należała do jednego z pierwszych roczników, które Astral L’fikel, dziś namiestnik wyspy Mirio, a wtedy jeszcze młody wykładowca, w którym podkochiwały się studentki, przyuczył i wypuścił w szeroki świat - na wojnę. Gdyby w tamtym okresie wykazała się większym rozsądkiem, indywidualizmem, iskrą buntowniczego egoizmu, być może jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej - kariera akademicka wcale nie wydawała się niemożliwością, przy dobrym urodzeniu i doskonałych wynikach egzaminów w wiodących dziedzinach (trudno o inne, kiedy w mury wchodzisz z wiedzą, o którą mniej uprzywilejowani studenci muszą dopiero zawalczyć) wystarczyło po nią sięgnąć. Nie nacieszyła się ani wolnością, ani swobodą zgłębiania wiedzy, ani nawet nieobecnością czujnych oczu krewnych - z poczucia obowiązku pozwoliła obumrzeć marzeniom, a po błękitnych lampionach pobliskiego Ellbeder zostały jej miłe wspomnienia. Na ród N'ir spadały podówczas kolejne nieszczęścia. Jedno za drugim. Elisei'tia. Kiedy to ojciec zaklęciem podpalał łódkę niosącą zwłoki jej brata, pokonanego przez chorobę, pogrzeb w obrządku Im’laru wydawał jej się czymś wzniosłym. Chłonęła słowa kapłana, niosące pocieszenie, co raz mniej skuteczne przy dwóch kolejnych pochówkach w najbliższej rodzinie. Drugi brat i siostra, w odstępie roku. Wieści o braciach ojca były bardziej odległe, związane z wojną, pamięta, że nieszczególnie obeszło ją, że jednego z ciał nie udało się odzyskać - oprócz zwątpienia i strachu czuła przede wszystkim złość, że odbija się to na ojcu, podejmującym co raz gorsze decyzje i topiącym troski w ramionach ulubionej niewolnicy. Na matce, która pogrążyła się w żalu i wycofała z życia, pozostawiając wychowanie dwójki najmłodszych tutorom i służbie. Ród ponosił straty. Majątek topniał, statki tonęły, zyski z pojedynczej stoczni nie pokrywały wydatków, odlewnictwo dział na potrzeby floty stanowiło kroplę w morzu potrzeb. W bezpiecznych murach akademii, wracając do domu w ustawowych przerwach, warunkowanych obecnością w kalendarzu ważnych świąt, nie miała pełnego obrazu sytuacji - to, co zastała po ukończeniu nauk, wołało o pomstę do Morskich Bogów. Wtedy jeszcze wszystko by Im obiecała w zamian za przychylność, wskazanie drogi i choć chwilowe odwrócenie złego losu. Sukces w bitwie, zamiast zdziesiątkowania sił, które wystawili, by służyły w wojskach Lithiunuula.

Inaczej to miało wyglądać. Zaszczytne stanowisko oficerskie, należne z urodzenia, idealny przebieg służby wojskowej, i to na jakimś spokojnym odcinku frontu, albo jeszcze lepiej, w bezpiecznym oddaleniu od tegoż, by bez potrzeby nie rozlewać szlachetnej krwi, w stosownym czasie jakieś odznaczenie - za odpowiednio przedstawione na papierze dokonania, papier przyjmie absolutnie wszystko, wystarczy minimum inwencji - i później już otwarte drzwi do kariery politycznej. Korzystne małżeństwo, miejsce na Perłowym Dworze, życie poświęcone pomnażaniu bogactwa, znaczenia, zdobywaniu większych wpływów. Dla siebie i dla rodu. Na chwałę Imperium. W imię Morskich Bogów. W Paahdun wydawało się to mrzonką. Rojeniem poszkodowanego na umyśle, bzdurą tak daleką od realności, że aż niemożliwą. Praktycznego znaczenia dobrego morale uczyła się z ukrycia, starannie otulona iluzją, obserwując, jak oddział patroszy jej bezcenną gwarancję bezpieczeństwa - dowódcę wyższego rzędu, też arystokratę, też maga, jednego z dalszych krewnych. Zapatrzonego w siebie aroganta, z tym nie miała prawa się kłócić. Jeżeli z czegoś mogła się cieszyć, to przede wszystkim z tego, że to nie jej przypadła w udziale realizacja rozkazu spalenia okrętów, na których przypłynęli, bo z takiej skazy na wizerunku nie wybroniłoby jej nic. Nie będziemy się cofać, dobre sobie. Trzysta osiemdziesiąty ósmy rok trzeciej ery, pora sucha w Paahdun. Niecały rok służby, i oddział poszedł w rozsypkę. Ciężkie straty, poniesione w starciach z Korra-Paah. Najlepsze kłamstwo, jakie kiedykolwiek wypuściła w świat, to właśnie z tamtych czasów. Wróciło słowami knajpianego muzyka, zawodzącego o słońcu krwawo wschodzącym nad sawanną, o szlachetności, tragicznej śmierci ważnego dowódcy - oczywiście z rąk wroga - i bohaterstwie niedobitków. Ani wzmianki o rozkładających się w tym cieple truchłach, chmarach much, chorobach, paleniu zmarłych bez zachowania pozoru jakiejkolwiek czci, byle tylko nie przydali się nekromantom, ale zawsze tak jest. W pieśniach wojna wydaje się czystsza. Piękna nawet. W sposobie, w jaki dwudziestopięcioletnia Liandaari N'ir kupiła lojalność resztek oddziału nie było nic wzniosłego. Zwykła, podszyta tchórzostwem kalkulacja - poczekała, aż sami założą sobie pętlę na szyję. Wrogie terytorium, brak odpowiedniej organizacji, w takich sytuacjach dopala się nawet żarliwy bunt. Z początkowych sześciu setek zostało mniej niż stu rozproszonych żołnierzy, zebranie tych grupek wokół siebie, kiedy oferowało się wyjście z twarzą, i to nie koniecznie pod wojskowy sąd, wiarygodną, wspólną wersję, popartą słowem arystokratki, zdolnego maga, czy naprawdę ktoś przy zdrowych zmysłach śmiałby to zakwestionować? Budowała sobie autorytet na pozorach, zamydlaniu oczu, nazwisku, historii i krwi. Po kilku dniach na zrozumienie własnego położenia była to już zupełnie inna publika niż ta, która zabawiłaby się nią jeszcze paskudniej, niż z pechowym krewniakiem. A ona przecież chciała żyć, bardzo chciała, nie nażyła się jeszcze. Sczeznąć wśród wysokich traw sawanny, zamiast we własnym łóżku, w podeszłym wieku? Zbrodnia - i za tą zbrodnię cenę płacili niewinni, prawie nigdy nie ona. Przypadkowe istoty w posiadaniu dóbr tak istotnych, jak strawa, bo swoją bandę poprowadziła ku małym, lecz pewnym zwycięstwom, na szaber, wioska po wiosce. Armia przecież, nawet tak żałośnie mała, maszeruje na swoich żołądkach - aprowizacja jest ważna. Z pustego żołądka i gównianych, okrajanych racji, rodzi się bunt. Jeżeli jeść, to przecież nie lepiej, niż żołnierze. Odpowiednia postawa. Ton głosu. Niepokazywanie się ze strachem i słabością - bardziej z tym, że dzieli się z nimi trudy, to zawsze należy podkreślać. Olśniewać, a jakże. Tyle, że inaczej, niż na salonach. Wiem co robię, mam plan, sprzyja mi szczęście, może się nabiorą i nie zwątpią. Sumienie, karmione baśniami o godności i bohaterstwie, miejmy nadzieję, że któregoś dnia się zamknie. Pozwoli zapomnieć o wrzaskach - bo przecież lepiej jest mówić o zakłócaniu wrażych linii zaopatrzenia.

UMIEJĘTNOŚCI I WADY
* --- - Doskonała pamięć i zdolność do szybkiego przyswajania wiedzy determinuje wszystko inne.
* --- - Można jej powierzyć tłumaczenie traktatów magicznych, tekstów naukowych i religijnych, umów handlowych, pośredniczenie w rozmowie - oprócz irtes, urzędowego języka Imperium Itashy, w mowie i piśmie biegle posługuje się językami mieszkańców kontynentu Dharei oraz Żółwich Wysp. Jako praktykujący mag, nie mogłaby również obyć się bez znajomości xantji, anihar i shov't.
* --- - Magia (...)

POCZĄTKOWY EKWIPUNEK
* przedmiot1 - Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam.
* przedmiot2 - Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam.
* przedmiot3 - Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam.

DODATKOWE INFORMACJE
* --- - Spokrewniona, odlegle bo odlegle, z każdą z trzech panujących w Królestwie Adarialu i późniejszym Imperium Itashy dynastii. R'teal, D'arrandal, A'rc. Powód do dumy, przynajmniej dla przodków, lubiących chwalić się krwią starą jak samo Imperium, ale bez rzeczywistego przełożenia na znaczenie polityczne.
* --- - Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam.
* --- - Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam.
Liandaari N'ir
Liandaari N'ir

Liczba postów : 1
Join date : 02/09/2022
Autor awatara : Artbreeder & I.

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach