Francis Atlas

Go down

Francis Atlas Empty Francis Atlas

Pisanie by Mistrz Loth Wto Sie 16, 2022 11:49 pm

autor: NNautor: NNautor: NN


FRANCIS ATLAS
Kapitan "Wiedźmy"
Mężczyzna | 42 lata | Człowiek-Yavra | Piracki Kapitan | Żywy

WYGLĄD
Nie można odmówić mu… męskości. Kapitan Atlas ma charakterystyczny zarost, który zdobią zawinięte w górę wąsy, zaś twarda i szeroka szczęka tylko tworzy komponent do całości poważnego wyrazu twarzy. Większość powie, że wygląda dosyć srogo, a blizny pozostawione po różnych walkach mają utwierdzić w tym przekonaniu. Jest dobrze zbudowany, krępy, a ciężką pracę na co dzień widać nawet po jego dłoniach, które naoglądały się lin, żagli, drewna i dzierżonej broni. Z pewnością na pisarza nie wygląda. Jego oczy mają ciemnobrązowy kolor, co pasuje do lekko opalonej karnacji i ciemnych włosów, które są na tyle długie, że związuje je w niedbały i niski kuc. Uszy mniejsze, najczęściej ozdobione jakimiś złotymi kolczykami w postaci okręgów. Uzębienie kompletne, choć jeden ząb po wybiciu został zastąpiony srebrnym implantem, tak konkretnie, to prawy górny kieł.
Ubiera najczęściej luźną koszulę, na którą nakłada kamizelkę, zaś nie byłby kapitanem bez odpowiedniego płaszcza oraz trójkątnego kapelusza, ale nie nosi się tak często, jak mogłoby się wydawać. Nieraz można go pomylić ze zwykłym żeglarzem, pomijając asortyment, który przy sobie posiada.

CHARAKTER
Francis zdaje się mieć liczne wady, które wypomni niejedna porzucona dziewka, czy barman, któremu zabrakło dwóch monet do zamówienia. Reputacja Kapitana Atlasa jednak zwykła go wyprzedzać, zważywszy na to, że jest znany w każdym mieście portowym. Mawiają, że Francis to chytry i cholernie zachłanny wilk morski, który dąży do bogactwa, biorąc ile tylko może. Dasz palec, odgryzie rękę. Jest to prawda, ponieważ szybko musiał nauczyć się dbać o siebie, bo nikt inny tego dla niego nie zrobi. Czy to czyni go nielojalnym? Cóż, może nie względem załogi, która jednak jest jego kończynami, bez których wiele nie zdziała, ale odnośnie obcych, hm… różnie. Stąd też utarło się wśród kobiet, że to szuja i drań, co lubi się zabawić i zostawić. Otrzyjcie łzy piękne damy, tego wolnego ducha nie sposób utrzymać zbyt długo na lądzie. Jest to egoista, w porządku, ale jego domem zawsze było morze. Wie to doskonale jego załoga, jak i wrogowie, uznając Kapitana Atlasa za krwawego i zdyscyplinowanego przywódcę siejącego postrach na całej oceanii. Ale gdyby taki nie był, jakby to o nim świadczyło? Ma zmysł lidera, potrafiąc zapanować nad bandą, która tak jak on, kieruje się zarobkiem. Jest władczy, ale zarazem poczciwy względem tych, co pracują dla niego, nie skąpiąc odpowiedniej i godziwej wypłaty. Cechuje go charyzma, która jest w stanie poprowadzić tłumy w sytuacje beznadziejne, lecz waleczność i nieustępliwość zapewniają mu ciągłe morale, dzięki którym wciąż ktoś widzi w nim tego, który go pokieruje i wyciągnie z opresji. Ma gadane, a to doprawia szczyptą humoru, bez którego na morzu długo nie wytrwasz, nie popadając w obłęd. Też warto zaznaczyć, że to bardzo ambitny człowiek, dążący do wielkich osiągnięć i zostania legendą przyszłych pokoleń. Jednak momentami zdaje się, że złote serce okazuje wyłącznie swoim dzieciom, które stara się odwiedzać raz na kilka lat, zgrywając dobrego ojca, nawet jeśli nie jest z nimi przez cały czas. Chyba nie do końca rozumie jak powinno działać rodzicielstwo, lecz co pochodzi z jego krwi, to jednak jego dziedzictwo.

HISTORIA
Dziennik pokładowy Kapitana Atlasa, spisany z pomocą I Oficera, Edwarda Kurtza:
4E 25-31r. (7-13 lat)
“Wstyd przyznać, jak mało pamiętam z własnego dzieciństwa. Najdalsze wspomnienia zdają się być zamglone, lecz to co było w nich z pewnością, to deszcz. Pamiętam ojca, jego charakterystyczną brodę i to, że zabrał mnie na pokład jakiegoś okrętu. Nie było z nami żadnej matki, chyba o nią pytałem, lecz nie mówił mi nic. To co jeszcze pamiętam, to ciągły pobyt pod ładownią, jedzenie skradzionego sera i kaszy, oraz krzyki marynarzy. Zatrzymywaliśmy się chyba w różnych portach i ojciec zawsze znikał na cały dzień, wracając z czymś do jedzenia. Ale pewnego razu, zwyczajnie nie wrócił. Odpłynęliśmy bez niego. Pewnie mnie wtedy porzucił lub coś go zabiło. Nie wiem, lecz będąc całkiem sam, byłem zbędny załodze. Wyrzucili mnie na jakiejś przystani. Aby nie żebrać, zacząłem pracę w porcie, jako pomywacz, rybak i pomoc stolarska. Wszystko, by uzbierać kilka monet na przeżycie.”

4E 33r. (15 lat)
“Jeszcze jako młody szczyl, pomyślałem o tym, aby powrócić na morze, mając dość obrzydliwego portu na zadupiu. Wtedy też zawitał do nas okręt handlowy, prywatnego marynarza, Alberta. Statek nazywał się “Hubbertoza”, a ja zapragnąłem stać się jego częścią. Oczywiście, z początku potraktowali mnie jak młokosa, co sobie przygody ubzdurał. Jednak chcąc udowodnić swoją wartość, wkradłem się na statek od strony bakburty, co było niemałym wyzwaniem. Cały przemoczony, zaczynałem wiązać liny i przestawiać beczki, nim nie dostrzegli mnie marynarze i złapali jak intruza. Albert jednak docenił moje starania i zabrał mnie raz na zawsze z tego bagna. Tak zacząłem zwać się marynarzem.”

4E 40r. (22 lata)
“Po kilku latach przykładnej pracy oraz licznych awansach, dostałem tytuł I Oficera pokładu “Hubbertozy”, co było wielkim zaszczytem, kiedy myślę o tym jak młody wtedy byłem. Innych członków załogi zżerała zazdrość, co mnie zupełnie nie dziwi, lecz sęk w tym, że trzeba było pokazać pazur. Wielu nazywało Alberta szaleńcem, że dał gołowąsa na tak poważne stanowisko. Może coś w tym było, patrząc na to, że na przestrzeni lat zachowywał się tylko dziwniej, coraz rzadziej opuszczając swoją kajutę. Ja tylko robiłem swoje.”

4E 45r. (27 lat)
“Muszę przyznać, że nigdy nie należałem do osób wielce oddanych i doceniających to co dostali, pragnąc tylko więcej, niż mogę udźwignąć. Mój ówczesny kapitan robił się sknerą, a warunki pracy były tylko gorsze. Powoli przestawało to przypominać pracę na pokładzie handlowca, a piracką anarchie bez ładu i składu. Wykorzystałem to, mobilizując chłopaków do buntu na otwartych morzach. Szczerze, nie chodziło o zmianę dowództwa, a zasygnalizowanie Albertowi, że pora na modernizację naszego systemu pracy. Handel nie wydawał się być wciąż opłacalny, zważywszy na rosnącą konkurencję, a mieliśmy wszystko, by zabrać się za bardziej prestiżowe zajęcie, piractwo. Niestety, coś poszło nie tak i jeden z idiotów postrzelił naszego kapitana. Szybko mianowali mnie nowym dowódcą “Hubbertozy”, zaś zrobiliśmy to, co uznaliśmy wcześniej za właściwe. Zostaliśmy korsarzami, zaopatrując statek w odpowiedni zapas artylerii.”

4E 50r. (32 lata)
“To były owocne lata łowów na morzach, gdzie czułem się spełniony w mojej nowej roli, korzystając z życia tak jak chciałem, nabierając przy tym doświadczenia. Zarobiliśmy sporo, więcej niż oferował handel. Niestety, na co to wszystko było... Raz, podczas rajdu na Riodor, zostaliśmy zaatakowani przez marynarkę elfów. Udało nam się zatopić wrogi okręt, niestety “Hubbertoza” nie był na tyle zawrotny, aby poradzić sobie z niespodzianką w postaci imperialnego wsparcia, które zawitało na horyzoncie. Poszliśmy na dno, wraz z ostatnią salwą armat, a ze statkiem, cały dobytek i wielu dobrych żeglarzy. Miałem szczęście, że przeżyłem, bo prąd morski wyrzucił mnie na opuszczoną mieliznę. Jakie było moje zdziwienie, gdy na własne oczy zobaczyłem okręt, który też zabrnął w to samo miejsce co ja, lecz lata wcześniej. Szczęście w nieszczęściu. Zbliżyłem się bardziej do “statku ducha”, aby odkryć, że był to legendarny, choć opuszczony okręt, “Wiedźma”. Nie było tam żywej duszy, zaś moje największe zdziwienie obejmowało sam fakt ciągłego istnienia tego statku. Wielu mawiało, że “Wiedźma” została zatopiona ze swoim kapitanem, pirackim postrachem mórz, Lucienem Marshallem. Lecz nie. Był on, jak i obgryzione do kości truchło pirata w jego własnej kajucie. Odnalazłem też jego dziennik, aby dowiedzieć się, co faktycznie stało się na pokładzie. Szybko odkryłem, że były tam też nagromadzone i zapomniane skarby, dlatego po jakimś czasie wróciłem na ten brzeg, z nową ekipą chętną na dobry zarobek. Udało nam się naprawić nadgryziony zębem czasu okręt oraz pozwolić mu ponownie przemierzać wody. Tak stałem się nowym kapitanem “Wiedźmy”, przyszłą legendą.”

4E 60r. (42 lata)
“Od dekady jestem kapitanem “Wiedźmy”, zajmując się abordażami, grabieżą i walką z okrętami wojskowymi, jeśli ktoś odpowiednio za to zapłaci, przemierzając wody oceaniczne i witając w wielu krajach. Słyszałem legendy o sobie, zwłaszcza na Tanetegra, które bywają podkoloryzowane, lecz wystarczające aby wzbudzić strach lub podziw. Załoga się ciągle zmienia, choć udało mi się zrekrutować kilku doprawdy oddanych żeglarzy, którzy są ze mną od lat. Wiem jednak, że pisane jest mi wiele więcej, niż to co mam…”


UMIEJĘTNOŚCI I WADY
* --- - Obycie w posługiwaniu się szablą oraz celne oko w strzelaniu z broni palnej;
* --- - Znajomość sterowania okrętem morskim, wiedza na temat nawigacji i odczytywania map;
* --- - Pojęcie ze słuchu języków takich jak: lainvel, irtes, paahduński, a nad resztą pracuje.

* --- - Zdarza mu się lunatykować przez sen, co może prowadzić do poważnego uszczerbku na zdrowiu, zwłaszcza gdy chodzi po pokładzie;
* --- - Jest dyslektykiem, co stara się ukrywać z pomocą starszego oficera;
* --- - Bardziej ceni zarobek od wartości innego człowieka.

DODATKOWE INFORMACJE
* --- - Nie zna faktycznej ilości swoich dzieci rozsianych po różnych krajach;
* --- - Wbrew stereotypom, nie cierpi rumu i grogu;
* --- - Mówi się, że “Francis Atlas” to nie jest jego prawdziwe imię i nazwisko.



Autor postaci: Mistrz Loth
Osoby uprawnione do prowadzenia: Mistrzowie Gry
Mistrz Loth
Mistrz Loth

Other / Decline to state Wiek : Pradawny Wzrost : Wspaniały
Liczba postów : 52
Join date : 14/08/2022
Autor awatara : ☠️

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach